#zostanwdomu

Każda sytuacja, która pojawia się w naszym życiu jest na tyle otwarta, że stwarza nam szereg nieograniczonych możliwości. To od nas zależy co z nią zrobimy i jak ją wykorzystamy. Często niekorzystne przeżycia mogą otworzyć przestrzeń wokół nas i wiele wydarzeń ma szanse pojawić się w naszym życiu. Nie bójmy się zmian, są one naturalne, bo nic nie jest trwałe.

Proponuję abyście #zostanwdomu wykorzystali na wyciszenie, powrót do świata analogowego, realizację odkładanych na później pomysłów, zadbanie o ukochanych, wspólne gotowanie, naukę języka czy szydełkowania, modlitwę, medytację, uporządkowanie spraw dowolnych. A może uspokojenie i oderwanie się od codziennej gonitwy stanie się Waszym nawykiem, czego z całego serca Wam życzę.

rozsada pomidorów z własnoręcznie zebranych nasionek

To przymusowe, a może lepiej dobrowolne domowe, dla dobra nas wszystkich, odizolowanie postanowiłam wykorzystać na sprawy zawsze odkładane. Sadzonki, przygotowywane po raz kolejny, doczekały się dzięki temu na swoje portrety. Jak myślicie będą zadowolone z takich pamiątek z młodości? 😉

A tak, bo już najwyższy czas na sadzonki pomidorów. Które właśnie zaczęłam rozsadzać do samodzielnych doniczek. Więcej o moich doświadczeniach z uprawą pomidorów w latach poprzednich –> tutaj (klik) i tutaj (klik).

sadzonki pomidorów

W kolejce czeka jeszcze wysprzątanie szafek, nauka włoskiego (w sieci jest wiele bezpłatnych apek na telefony), zrobienie kilku kolaży, odkładane sesje foto, przygotowanie kilku postów kulinarnych… Och plany, plany, plany. Jak coś się uda, jak nie to trudno, może jak będę na emeryturze.

Dbajcie o siebie. Zdrówka życzę. Ściskam ciepło. Czuwaj!

I pamiętajcie #zostanwdomu !!!

Uprawa marchewek na balkonie

Pojemnikowa marchew odmiany Mercado de Paris. Uprawa z lat poprzednich.

Fajne takie marcheweczki, prawda? I jak łatwo można je samemu uprawiać. Wystarczy skrzynka, ziemia, nasiona, no i oczywiście słońce i woda. To ostatni dzwonek, żeby jeszcze w tym roku zdążyć z siewem.

Napiszę Wam dzisiaj jak od wielu lat uprawiam takie cudeńka w balkonowych pojemnikach. Po wieloletnich testach sprawdziłam, że w balkonowej uprawie pojemnikowej najlepiej sprawdza się krótka, ale pękata odmiana Mercado de Paris. Zwykłe odmiany, które mają długie korzenie, żeby osiągnęły przyzwoitą grubość, potrzebują znacznie głębszych pojemników od tradycyjnych skrzynek balkonowych.

Mercado de Paris w poprzednich latach, tym razem w drewnianej skrzynce.

Siew.

Wystarczy dość płaski pojemnik z pokrywką, np. taki po jedzeniu na wynos. Napełniam ziemią kompostową do 3/4 wysokości, równomiernie rozsypuję nasionka i opruszam je cienką warstwą ziemi, tak by były przykryte. Następnie porządnie zwilżam za pomocą spryskiwacza i kładę pokrywkę (nie przyciskając) i stawiam w ciepłym miejscu. Tworzę w ten sposób mini szklarenkę z lekką wentylacją – marcheweczki szybciej wykiełkują – będą miały ciepło i wilgotno.

Siewki gotowe do sadzenia.

Ziemia w pojemniku powinna być cały czas wilgotna, i w razie potrzeby powtarzam spryskiwanie.

Po kilku dniach, najwyżej po tygodniu, powinny zacząć kiełkować roślinki. Niech sobie rosną do wielkości takiej jak na zdjęciach – kiedy oprócz liścieni (liści zarodkowych) pojawi się chociaż jeden normalny listek.

Przesadzanie

Siewki delikatnie podważam za pomocą pikownika (patyczek o stożkowym kształcie) i wyciągam po jednym z pudełka, robię głęboki otworek w skrzynce i delikatnie przesadzam do ziemi, pomagając sobie narzędziem.

Sadzenie siewki do skrzynki za pomocą pikownika.

Siewki mają długie korzonki i najlepiej zrobić większą dziurkę, by przy wkładaniu korzonki na zawinęły się. Potem ostrożnie zasypuję otworek i lekko dociskam ziemię wokół roślinki.

Marcheweczki sadzę w odległości około 4 – 5 cm od siebie.

Skrzynka z siewkami.
Moje marchewkowe pole AD 2019

Pielęgnacja

Skrzynki stawiam w słonecznym miejscu i dbam o to by ziemia była wilgotna. W bardzo ciepłych okresach oznacza to czasem, że podlewać trzeba nawet dwa razy dziennie. Nawozić najlepiej naturalnie (tutaj kilka moich wpisów jak sama przygotowuję takie nawozy –> link ).

Marchewki zbieram wtedy, gdy uznam, że już odpowiednio wyrosły 😉 (tj. kiedy mają średnicę 3 – 4 cm) i zajadam jak rzodkiewki, albo wrzucam do zupy itd.

Narzędzia, ziemia, skrzynki itp.

Ziemia – najlepsza kompostowa, lekka. Czasem można kupić ziemię kompostową BIO. Uważajcie na ziemię do uprawy warzyw z dodatkiem nawozów sztucznych (ma chemiczny zapach i kolorowe grudki nawozu). Raz się nacięłam i teraz taką omijam z daleka.

Każdy ogrodnik ma swoje metody – ja do uprawy marchewek używam 40 cm skrzynek balkonowych z podstawkami (przydatne, żeby woda nie ściekała przy podlewaniu). Po kupieniu warto sprawdzić, czy skrzynki mają już dziurki w dnie, jeżeli nie, a tak jest najczęściej, drobić przynajmniej dwie dziurki do odprowadzania nadmiaru wody.

Do przesadzania, pikowania używam najczęściej takich mini narzędzi. Jak widać na fotce są już wiekowe i sfatygowane 😉 ale bardzo pomocne.

Od lewej: mini łopatka do przesadzania większych roślinek, np. większych pomidorów; na środku: pikownik bardzo pomocny przy malutkich siewkach; po prawej: druga mini łopatka, którą niedawno kupiłam w sklepie typu „szydło, mydło i powidło”.

Powodzenia w marchewkowej uprawie. Chętnie poznam Wasze doświadczenia w balkonowych uprawach. Czuwaj!

Imbir na parapecie – domowa uprawa

Imbir to kłącze – to oczywiste. Rośnie w egzotycznych krajach, ale w naszych krajowych warunkach też można go uprawiać na małą, domową skalę.

mój własny, domowy imbir

Znam wiele osób, które podobnie jak ja chciałyby jeść jak najwięcej owoców i warzyw z własnych upraw. W warunkach miejskich można jedynie pomarzyć o takich luksusach, albo można powolutku, po kroczku zacząć realizować pomysły na miejską farmę, i w dodatku egzotyczną.

Teraz, zimową, przeziębieniową porą kiedy sezon mamy imbirowy, dość często kupiony w sklepie imbir, zanim zostanie skonsumowany, zaczyna wypuszczać coś zielonego. To może być początek bardzo pięknej, rolniczej przygody dla cierpliwych. Do napisania tego tekstu skłoniły mnie częste wypytywania ze strony biurowych koleżanek – co zrobić z takim delikwentem? Wyrzucić, nie wyrzucić, no tak jeśli nie to co dalej? Posiadam już kilkuletnie doświadczenie w parapetowej uprawie imbiru i podzielę się moimi obserwacjami w tej kwestii.

Nie wyrzucać imbiru co posiada kiełek, czyli zieloną wypustkę!

przygotowując ten wpis bez trudu kupiłam skiełkowany imbir – za 1,33 zł
(choć pewnie przepłaciłam – w takim stanie powinien być za darmo )

Sadzenie imbiru

Jeżeli kiełek ma około 1 cm długości spokojnie możemy zasadzić go do doniczki (jeżeli widzimy, że kiełek dopiero zaczyna się wykluwać potrzymajmy go przez jakiś czas w płaskim naczynku tak aby kłącze leżało zanurzone do 1/3 w wodzie).

możemy wcześniej namoczyć kłącza

Potrzebujemy:

  • płaską, sporą doniczkę (imbir będzie potrzebował miejsca, by mógł się rozrosnąć, np. w doniczce o średnicy 20 cm możemy zasadzić 2-3 nieduże kawałki z kiełkami, ważne jest by doniczka była płaska – dopiero w takiej do kilku razowych próbach imbir zaczął mi rosnąć)
  • lekką, przepuszczalną ziemię
  • podstawkę pod doniczkę, na tyle dużą by można było wlać sporo wody.

Imbirowe kłącze sadzimy płytko pod powierzchnią ziemi i nalewamy wodę do podstawki doniczki.

Pielęgnacja roślinek

Pielęgnacja imbirowej roślinki nie jest skomplikowana. Po pierwsze i najważniejsze – podlewanie, a precyzyjniej nawadnianie. Imbir lubi jak jest wilgotno, stąd potrzebujemy podstawki na wodę, zauważyłam, że podlewany do ziemi imbir nie rośnie, ale marnieje, kiedy natomiast nawadniamy do wlewając wodę do podstawki rozrasta się w najlepsze. Wodę uzupełniamy jak cała zostanie wchłonięta i tak w nieskończoność.

Imbir lubi ciepło – roślinka świetnie sobie daje radę stojąc na parapecie południowego okna, nawet w największe letnie upały – cały czas pamiętamy o wodzie.

imbir sadzimy płytko pod powierzchnią,
tak aby kiełki trochę wystawały ponad powierzchnię
trzy kłącza w doniczce o średnicy 20 cm – dzień 0

Imbir nie lubi jak go wystawiać na dwór. Latem kiedy chciałam dogodzić moim domowym roślinkom stawiając je na zewnątrz, moja imbirowa roślinka jakoś tego nie lubiła – wolała gorąc w mieszkaniu – no cóż trzeba uszanować inność.

Nasza roślina może osiągnąć różną wysokość – im doniczka jest szersza tym roślina wyższa i odwrotnie. Mój, znaczy jej, tej roślinki, rekord wysokości to 1,5 m.

Zbiór

Kłącze w naszych warunkach rozrasta się dość powoli. Moje uprawy po mniej więcej półtora roku wypełniły doniczkę. A kiedy jest czas na zbiory? Zauważyłam, że łodygi po właśnie półtora roku od momentu zasadzenia powoli wszystkie zaczęły usychać (to była późna jesień) – wtedy okazało się, że kłącza osiągnęły zadowalającą grubość, chociaż daleko im do grubości imbirów kupowanych w sklepach. Mi to jednak nie przeszkadza.

Kłącza wykopujemy, porządnie płuczemy, część możemy zostawić sobie do dalszej uprawy, i zabawa może zacząć się od nowa.

Może się również zdarzyć, że łodygi nie zaczną usychać. Jeżeli widzimy, że kłącza wypełniają całą doniczkę, można je po kawałku odkopywać i obrywać, a roślina będzie sobie dalej rosła.

Życzę powodzenia w waszych uprawowych eksperymentach. Czuwaj!

moje imbirowe zbiory

więcej o imbirze: https://pl.wikipedia.org/wiki/Imbir

Fermentowany Sok Roślinny – genialny nawóz dla ogrodnika

ferment

Poprzedni wpis o naturalnych nawozach traktował o gnojówce roślinnej. Niestety jest ona dość drastycznym środkiem, przede wszystkim z uwagi na zapach. Dzisiaj przedstawię Wam inne rozwiązanie, dla miejskich, i nie tylko, ogrodników. Jest równie wartościowy, o przyjemnym zapachu, ale ma swoje ograniczenia.

Fermentowany Sok Roślinny (ang. Fermented Plant Juice), bo to właśnie o tym napiszę, to popularny, naturalny nawóz wśród ogrodników stosujących metody Koreańskiego Naturalnego Rolnictwa (Korean Natural Farming). Konkretnie, jest to to fermentowany ekstrakt z roślin, który ma wygląd i konsystencję syropu. Przygotowując Fermentowany Sok Roślinny wyciągamy z roślin wszystkie wartościowe składniki, które mądry ogrodnik chciałby dostarczyć swoim uprawom. Gotowy Fermentowany Sok Roślinny, w skrócie FSR zawiera: bakterie kwasu mlekowego, dobre drożdże, minerały, witaminy, aminokwasy, substancje obronne, fitohormony.

Rośliny podczas całego okresu wegetatywnego wykorzystują i produkują różnego rodzaju substancje chemiczne, fitohormony, witaminy. Ich poziomy różnią się też w zależności od warunków atmosferycznych, a nawet pory dnia. Na powierzchni liści gromadzą się pozytywne drożdże i bakterie kwasu mlekowego. W pączkach roślinnych i listkach w intensywnej fazie wzrostu znajdują się fitohormony zwane  giberelinami – regulatory wzrostu i rozwoju rośliny, wywołują podziały komórkowe, wydłużanie się komórek, przyspieszają kwitnienie, wpływają na gwałtowny wzrost łodygi, hamują procesy starzenia się organów roślinnych. Najwięcej fitohormonów w pączkach – strefach wzrostu, roślina gromadzi wtedy kiedy rośnie, czyli w ostatniej fazie nocy. Kiedy wstaje dzień rozpoczyna się proces fotosyntezy i gromadzenia zapasów w dolnych częściach roślin. Dlatego ważne jest by zebrać części, z których przygotujemy FSR

Przy krótkim, polskim okresie wegetatywnym i intensywnej uprawie warto wykorzystać te naturalne siły drzemiące w najmocniejszych i najbardziej ekspansywnych roślinach.

oregano z ogrodka

Oregano rozrasta się błyskawicznie, dlatego wybrałam je do zrobienia Fermentowanego Soku Roślinnego

Te wszystkie pozytywne substancje wyciągniemy z naszych roślin bazowych wykorzystując zjawisko ciśnienia osmotycznego, wynikającego z występowania różnicy stężeń związków chemicznych, czyli od dużego do małego. Następnie proces fermentacji wywołany namnażaniem się bakterii kwasu mlekowego, przekształca sok w łatwo przyswajalny ekstrakt.

sok oregano

Potrzebne będą szklane lub ceramiczne naczynia.

Przygotowanie FSR, pomimo całej naukowej teorii, jest niezwykle proste. Wystarczy spełnić podstawowe założenia i gotowe.

  1. Znajdujemy odpowiednie rośliny – pełne ogromnych sił witalnych, szybko rosnące, odporne na niekorzystne warunki pogodowe; mogą być chwasty. Najbardziej popularne dla naszego klimatu są: żywokost, pokrzywa, mięta, wilki pomidorów, oregano, mniszek lekarski. Możemy wykorzystać każdą wysoce witalną roślinę, pnącze, drzewo, krzew. Podstawową zasadą jest wykorzystywanie tych roślin, które w danym klimacie najlepiej rosną, i tak w tropikach będzie wykorzystywany bambus, czy kwiaty bananowca.
  2. Na raz przygotowujemy sok tylko z jednego rodzaju roślin.
  3. Przygotowujemy miskę i słój – szklany, ceramiczny, kamionkowy. Przyda się też sitko.
  4. Przygotowujemy brązowy cukier trzcinowy.
  5. Wstajemy wcześnie rano, najlepiej tuż przez wschodem słońca (mnie nigdy się to nie udało, zbiór staram się zrobić najwcześniej jak mogę).
  6. Zbieramy rośliny suche, jeżeli padał deszcz odczekujemy dwa, trzy dni.
  7. Roślin po zbiorze nie myjemy, i rozpoczynamy przygotowanie zaraz po zbiorze.

oregano z cukremmieszam oregano z cukrem

fot: powoli mieszam zioła z cukrem trzcinowym

Materiał roślinny:

Zbieramy czubki roślin, tam gdzie najszybciej rosną, zdrowe, niezdrewniałe, z dwoma trzema parami młodych liści lub pączki kwiatowe.

Rozdrabniamy rośliny na kawałki 3-4 cm, ważymy  i wkładamy do szklanej miski. Wsypujemy, następnie, cukier trzcinowy w ilości 50% wagi roślin, czyli jeżeli mamy 500g roślin, dajemy 250 g brązowego cukru trzcinowego. Delikatnie mieszamy, kilka, a nawet kilkanaście minut, tak aby cukier pokrył wszystkie powierzchnie roślin. Po chwili mieszania, nasze roślinki zaczną puszczać sok – to cukier wyciągać będzie wszystkie enzymy, hormony, minerały itp, wykorzystując ciśnienie osmotyczne. Dokładnie wymieszane z cukrem rośliny przekładamy do szklanego słoja, tak aby zostawić około 3/4 – 2/3 wolnej przestrzeni. Ugniatamy mieszankę, i obciążamy kamieniem, albo innym mniejszym słoikiem wypełnionym wodą. przykrywamy ręcznikiem papierowym i nakładamy gumkę recepturkę.

oregano do sloika

Rośliny z cukrem, wkładam do słoika i mocno ubijam.

Inną metodą jest po miks roślinno-cukrowy przykryć grubym kożuchem cukru, ale sprawdziwszy tę metodę wydaje mi się, że to gorsza metoda, bo nasze rośliny, w porównaniu np. do kwiatów bananowca, nie magazynują w sobie tyle wody mniej wody.

sypiemy cukier

Kożuch z cukru. Sypiemy warstwę i mocno ubijamy. Z naszymi roślinam, nie polecam.

Teraz do działania przystępują bakterie kwasu mlekowego.

Słój, następnie stawiamy w spokojnym, dość ciemnym, ciepłym miejscu, z dala od promieni słonecznych. Po dwóch dniach zdejmujemy obciążenie, i ponownie ostawiamy przykryty słój. Po kolejnych 2-3 dniach, sok powinien być gotowy, powinien pojawić się lekko alkoholowy zapach. Wtedy zlewamy wytworzony sok – przecedzamy przez sitko, wyciskając płyn do ostatniej kropelki.

oregano cukier sloik

Można zrobić kożuch z cukru, ale w naszym klimacie za bardzo wysusza cały proces. Lepiej obciążyć kamieniem lub mniejszym słoikiem napełnionym wodą.

Trzeba teraz sok ustabilizować, żeby zatrzymać fermentację: do płynu dodajemy taką samą objętość cukru i mieszamy aż cukier rozpuści się.

Teraz nasz Fermentowany Sok Roślinny może stać w lekko zakręconym słoiku, nawet rok, bez lodówki.

Takim nawozem możemy podlewać uprawy np. raz w tygodniu w rozcieńczeniu od 1:500, na początku sezonu, do 1:1000, pod koniec sezonu. Można też stosować jako oprysk, ale nie w wilgotnych i deszczowych okresach – może spowodować pojawienie się grzyba i pleśni.

fermentowany sok roslinny

Nastawiony fermentowany sok roślinny z ogórecznika, a w tle od góry z mięty i oregano.

 

 

Źródła:

https://cgnf-hawaii.org/

http://www.wikipedia.pl

Ogródek na miejskim tarasie – czerwiec

Wspomnienie ogrodowego czerwca w fotografiach:

miejsckie poziomki

bocwina w donicy

Boćwina – burak liściowy w donicy

tymianek

tymianek w donicy

cukinia kwiat

cukinia w czapce 😉

fasolka mamut

obietnica fasolki mamut – mojej ulubionej

goji w miescie

kwiaty goji

jagoda kamczacka

jagoda kamczacka – rok do roku coraz więcej owoców

kwiaty i pomidory

pomidorki in spe i kwiaty

lawenda miejska

lawenda kwitnie

miejskie ogorki

ogórki mam po raz pierwszy – w donicy pięknie rosną

wiciokrzew

i wiciokrzew ukochany przez owady

Roślinna gnojówka, jak zrobić naturalny nawóz

Roślinna gnojówka jest kolejnym sposobem taniego, ekologicznego nawożenia warzyw i owoców. (Inne, wcześniej opisane przeze mnie nawozy to fusy z kawy, skorupki jajek i skórki z bananów.)

Gnojówka, to po prostu przefermentowane w wodzie fragmenty roślin, które podczas tego procesu chemicznego przekazują substancje i składniki, które same zawierają.  Gnojówka roślinna od dawna stosowana jest w rolnictwie i ogrodnictwie, do nawożenia i ochrony roślin.

gnojowka roslinna

kilkudniowa bąblująca gnojówka roślinna

Gnojówka roślinna to dobry potasowo-azotowy nawóz.

Do czego stosujemy gnojówkę? To ochrona m.in. przeciwko mszycom, pędrakom, połyśnicy marchwiance (gnojówka z czosnku) i chorobom roślin (zarazie ziemniaczanej, chorobom grzybowym), oraz nawóz warzyw, które, żeby dobrze owocować, potrzebują wiele substancji odżywczych. Polecana jest do roślin „żarłocznych”, takich jak dynie, cukinie, kabaczki, rośliny kapustne, pomidory, seler, ziemniaki. Nie powinno się zasilać tym nawozem warzyw mało wymagających, takich jak fasolka i inne motylkowe, gdyż te rośliny same sobie asymilują azot z atmosfery. Opryski gnojówką pomagają w naszej nieustannej walce z mszycami, przędziorkami, chorobami grzybowymi (tutaj szczególnie polecana jest gnojówka z dużą zawartością czosnku i cebuli lub żywokostu, czy wrotycza). Na mączniaka prawdziwego przygotujmy ją ze skrzypu polnego,

Gnojówkę  możemy robić z wszelkich roślin, zarówno z jednej, jak i z mieszanki. Najpopularniejsze są: pokrzywa, mniszek lekarski, skrzyp polny, żywokost, rumianek, tasznik, wrotycz, gwiazdnica, zdrowe liście pomidora itd. Pamiętajmy jednak, żeby nie robić nawozu z roślin przekwitniętych, z wytworzonymi nasionami. Można w ten sposób łatwo rozsiać „chwasty” po ogródku.

rosliny do gnojowki

W mojej gnojówce znalazło się to co akurat było pod ręką, ale same wartościowe zioła: trochę pokrzywy, bluszczyk kurdybanek, gwiazdnica, babka lekarska, mniszek lekarski, koniczyna, i inne

W niektórych portalach dla rolników ekologicznych, znalazłam informację, że gnojówka ma ogólnie małą zawartość wartości odżywczych. Myślę, że trochę w tym racji, bo sam proces takiej fermentacji tlenowej, może niszczyć część enzymów i hormonów, które chcielibyśmy wykorzystać. Wartość odżywczą można podwyższyć dodając trochę (łopatka na wiadro) dojrzałego kompostu, lub mączki skalnej np. bazaltowej.

Jedynym problemem z nastawianiem i używaniem gnojówki w mieście – na balkonach i tarasach jest jej uciążliwy zapach, zarówno dla nas jak i dla sąsiadów. Jak na gnojówkę przystało odór jest,  i to bardzo trwały. Jeżeli przypadkowo nasza skóra zetknie się z nastawioną miksturą, zapach pozostanie na długi czas, pomimo mycia i szorowania. Do złagodzenia nieprzyjemnego zapachu używa się mączki bazaltowej (czego sama nie nieprzetestowałam), ewentualnie EMy (ostatnio dodałam, ale coś nie działało, może moje mikroorganizmy trochę za leniwe).

roslinna gnojowka

rośliny, plastikowy pojemnik i woda, tylko tyle

Przygotowanie gnojówki jest niezmiernie proste.

Potrzebujemy

roślin (często polecana proporcja to 1 kg masy roślinnej na 10 l wody)

plastikowe wiadro z niezbyt przylegającą pokrywką

kijek lub plastikowy patyk do mieszania

wodę

Nakładamy pełne wiadro roślin, z których chcemy zrobić nawóz. Jeżeli mamy mniej zieleniny, nakładamy tyle, ile mamy, mikstura będzie po prostu nieco słabsza, lub będzie jej mniej. Następnie zalewamy wodą tak, aby wszystkie rośliny były przykryte. Kładziemy na wiadro pokrywkę lub inne coś, co osłoni przed nieproszonymi gośćmi w postaci owadów i innych tego typu osobników, i deszczówką. Teraz mieszamy codziennie, po prostu gnojówkę dotleniamy, i tak przez około 1-2 tygodnie, aż dziewczyna przestanie się pienić i cuchnąć. I, gotowa. Przecedzamy, by pozbyć się ewentualnych nasion, najlepiej przez gazę, ścierkę lub coś takiego, a to co zostanie stałego możemy wrzucić na kompost. Nawóz możemy zlać do butelki, ale mocno nie dokręcać, będzie bały czas pracował, powoli, ale jednak.

Stosowanie i roztwory:

1:10 – podlewanie, raz na dwa tygodnie

1:20 – opryski, w razie potrzeby; należy unikać oprysków w słoneczny dzień

Gotową gnojówkę można stosować do 2 miesięcy.

 

Powodzenia w uprawie!

 

 

Uprawa pomidorów – obrywanie liści i wilków – podstawowe zabiegi pielęgnacyjne

IMG_1884Pielęgnacja krzaków pomidorów to nie tylko podlewanie i zasilanie nawozami, gnojówkami, kompostem. Podczas uprawy pomidorów na balkonie, tarasie lub po prostu w ziemi musimy pamiętać o usuwaniu przyrostów, które pojawiają się z czasem kiedy roślina staje się większa, pomiędzy liśćmi a łodygą. Są to tzw. wilki.

Krzaki pomidorów coraz większe, pierwsze zawiązki owoców już się pojawiły. Przypomnę kilka wskazówek jak przez cały okres wegetacji pielęgnować rośliny aby były zdrowe i dawały satysfakcjonujące nas plony, bo czyż nie jest rozczarowujące dla miejskiego ogrodnika gdy nasz krzaczek rodzi, przez cały sezon, jeden lub dwa pomidory.

Obrywanie wilków i liści

Podczas okresu wzrostu rośliny w miejscu skąd z łodygi wyrasta liść, pojawia się przyrost, zwany wilkiem, wyglądający jak mała, nowa gałązka. Te przyrosty najlepiej obrywać, palcami lub nożyczkami, kiedy są malutkie. Usuwanie dużych wilków, powoduje pozostawienie dużej rany na roślinie, przez którą mogą wniknąć chorobotwórcze mikroorganizmy, ale jeżeli używacie EMy, to nie powinno stanowić problemu.

wilki pomidorow

Wilki pozostawione na krzakach wyciągają soki, które nie trafią do kwiatów i owoców – będzie ich mniej i będą mniej dorodne. Usunięte wilki, kiedy mają minimalnie 10 cm, można wsadzić do ziemi, gdzie ukorzenią się, tworząc nową roślinę, jeżeli ziemia będzie wystarczająco wilgotna.

Podobnie z nadmiarem liści. Soki zamiast do owoców roślina odprowadza do liści. Wiele osób i portali ogrodniczych radzi usuwanie liści poniżej zawiązanych owoców. Znalazłam jednak opinię, że liście najbliższe pomidorkom należy zostawić bo z nich owoce czerpią cukry. Wskazane jest również pozostawienie pierwszego liścia powyżej, żeby zapewnić cień dla grona pomidorków, które dojrzewa poniżej.

Usuwanie liści powinno wpłynąć na wielkość owoców i przyspieszenie zbiorów, natomiast może spowodować zmniejszenie ich liczby. Dzięki temu zabiegowi można również gęściej posadzić rośliny, dlatego, suma sumarum, ogólne zbiory mogą być większe.

pomidory i wilki

Poza tym, wycięcie części liści, zapewni większą cyrkulację powietrza w krzaku, co również wpływa na zmniejszenie ryzyka chorób.

Na pewno należy usuwać wszystkie liście, które dotykają ziemi, w ten sposób bowiem na rośliny przedostaje się najwięcej chorób. Od razu, usuwamy również liście pożółkłe, i te, które noszą na sobie oznaki choroby.

Usunięte, zdrowe liście możemy wykorzystać do przygotowania gnojówki, zostawić na ziemi lub po prostu wrzucić na kompost.

W tym roku po raz pierwszy, postaram się usuwać nadmiar liści na moich krzakach pomidorów i na koniec sezonu zdam relację z rezultatu.

Czuwaj!

 

 

EM Efektywne Mikroorganizmy w ogrodzie, czyli pomidory bez zarazy ziemniaczanej

pomidory3

moje pomidory są piękne dzięki Efektywnym Mikroogranizmom

Efektywne Mikroorganizmy EM

Na początku sezonu ogródkowego opowiem Wam w kilku prostych żołnierskich słowach o efektywnych mikroorganizmach, w skrócie EM, a szczególnie ich zastosowaniu w ogrodzie. W kilku moich poprzednich wpisach pojawiła się ta nazwa, dlatego warto bym opowiedziała w czym rzecz.

Idea produktu oraz nazwa „Efektywne Mikroorganizmy” zostały wymyślone przez japońskiego profesora na wydziale rolnym Uniwersytetu Ryukyu na Okinawie – Teruo Higę. EM – są to środki składające się z mieszanki pozytywnych dla nas i dla otaczającego środowiska, mikrobów (około 80), do zastosowania praktycznie w każdej dziedzinie codziennego życia.

EMowe miejskie warzywa

EM składają się z następujących głównych grup mikroorganizmów:

bakterie kwasu mlekowego (przetwarzają z cukrów i węglowodanów kwas mlekowy przez co hamują rozmnażanie mikroorganizmów chorobotwórczych), drożdże (dzięki obecności drożdży powstaje wiele biologicznie czynnych substancji takich jak aminokwasy, enzymy i polisacharydy), bakterie fotosyntetyzujące (wykorzystują energię słoneczną do metabolizowania substancji organicznych i nieorganicznych, pełnią ważną rolę w rozkładaniu materii organicznej), promieniowce (produkują substancje z aminokwasów wytwarzanych przez bakterie fotosyntetyzujące – substancje o działaniu antybiotycznym hamują rozwój szkodliwych grzybów i bakterii, w przyrodzie znajdują się w brodawkach korzeniowych roślin motylkowych), grzyby fermentujące (powodują szybszy rozkład materiału organicznego, zapobiegają powstawaniu brzydkiego zapachu, występowaniu owadów i robactwa).

Efektywne Mikroorganizmy w glebie wpływają na pozytywną mikroflorę, przyspieszają rozkład materiału organicznego na substancje, które nasze rośliny mogą błyskawicznie przyswoić – plony dzięki temu są bogatsze w substancje odżywcze. Ta pozytywna mikroflora, dodatkowo, ma siłę tłumić procesy chorobotwórcze i wspomaga procesy eliminujące z gleby toksyczne herbicydy i substancje chemiczne, co przy uprawie miejskiej jest ważne. W Japonii prowadzone były badania na wykorzystanie tych środków przy oczyszczaniu terenów skażonych promieniotwórczo, po wybuchu w elektrowni w Fukushimie.  Odkryto, że pojawienie się EMów w próbkach przyspiesza stopień redukcji zawartości pierwiastków promieniotwórczych, nie odkryto niestety mechanizmu działania tego zjawiska. Opis badania dostępny jest na stronie www.emrojapan.com . EM mają działanie antyutleniające, przez co stosunek NPK (azot, fosfor, potas) i CN (węgiel-azot) pozostaje na odpowiednim poziomie – pomagają w przywróceniu poprawnej kondycji zdegradowanych gleb. Dzięki EM poziom próchnicy jest wyższy, wspomagają wytwarzanie wysokiej jakości nawozów naturalnych. Można śmiało napisać, że Efektywne Mikroorganizmy to probiotyki dla ziemi, przez małe i duże Z.

moje warzywa na EMach

EMy, to co dla mnie jest niezmiernie ważne i świadczy o ich nieszkodliwości dla ludzi, zwierząt i owadów, nie wymagają okresu karencji do konsumpcji i są dopuszczone do stosowania w rolnictwie ekologicznym m.in. jako środki poprawiające jakość gleby.

Efektywne Mikroorganizmy mają bardzo szerokie spektrum zastosowań. Od rolnictwa i ogrodnictwa, przez oczyszczanie ścieków i wód wszelakich, budownictwo, hodowlę zwierząt, sprzątanie, higienę (w Tajlandii istnieją szpitale gdzie sprząta się wyłącznie środkami na bazie EM), kosmetyki, produkcję żywności i suplementację (preparaty zawierające probiotyki i przeciwutleniacze).

IMG_1977

EMowe marcheweczki

Wrócę do zastosowania EMów w ogródku. Od kilku dobrych lat w moim małym, miejskim, zielonym królestwie używam EMów do:

– podlewania trawnika, warzyw, drzew i krzewów owocowych – przyspieszają rozkład materiału organicznego wykorzystywanego np do ściółkowania, na substancje „konsumowane przez rośliny” – stosuję co 1-2 tygodnie; podlewając przy przesadzaniu sadzonek EMy pomagają zmniejszyć stres roślin;

– zraszania warzyw, drzew i krzewów – dzięki temu zahamowane są procesy chorobotwórcze, stosuję co 3-4 tygodnie, np. u moich pomidorów nie występuje zaraza ziemniaczana i brunatna zgnilizna; te zabiegi najlepiej wykonywać podczas deszczu i wilgotnych dni, więc środki idealne wprost do naszego lata ;-);

IMG_2388

można zaprawiać nasiona przed wysiewem

– kompostu – przyspiesza powstawanie zdrowej, dobrej jakości ziemi kompostowej;

– płukania warzyw i owoców w wodzie z EM – dłużej pozostają świeże, a przy kupnej „zieleninie”, pozwalają usunąć większość „chemii”.

EMy można stosować jeszcze do: zaprawiania nasion przed wysiewem.

img_4704

przyspieszają tworzenie się pełnowartościowego kompostu

W życiu codziennym EMy wykorzystuję ponadto w prowadzeniu domu, głównie w sprzątaniu i utrzymaniu higieny, ale o tym napiszę innym razem.

Ciekawa jestem Waszych doświadczeń ze środkami zawierającymi EM.

PS. To nie jest tekst sponsorowany. Publikuję go, bo jestem w stu procentach przekonana do dobrego wpływu Efektywnych Mikroogranizmów na nas.

Źródła:

http://www.emgreen.pl

http://www.emrojapan.com

książka „EM Efektywne Mikroorganizmy” Franz-Peter Mau

książka „EM rozwiązania, Dom i Ogród” Ernst Hammes, Gisela van den Höövel

 

Wegańskie śniadanie lub deser z chia i jadalnymi kwiatami bzu

chia bez deser

śniadanie lub deser z chia – szałwią hiszpańską i jadalnymi kwiatami bzu – lilaka pospolitego

Dzisiaj chciałabym zainspirować Was do przygotowania specjalnego  i bardzo zdrowego śniadania lub deseru dla Kochanych Mam, których święto już jutro.

Bohaterką wieczoru jest chia, czyli szałwia hiszpańska, bez, czyli lilak pospolity i migdały.

Kwiaty bzu – lilaka pospolitego, są jak najbardziej jadalne, a dzięki późnej wiośnie jeszcze wciąż dostępne na krzakach. Deser ozdobiony taką pachnącą dekoracją, na pewno zrobi wrażenie na osobie, dla której go przygotujecie.

Na początek jednak trochę o chia. Co takiego w niej jest, co praktycznie oznacza „jest taka zdrowa” . To, co najważniejsze dla wegetarian to fakt, że zawierają ogromną liczbę aminokwasów (bo aż 91 na 100). Ta starożytna, super żywność Majów (podobno w  ich języku „chia” znaczy siła) pomaga między innymi w odchudzaniu, hipoglikemii, cukrzycy, celiakii, refluksie, obniżeniu poziomu cholesterolu.

Chia bogata jest przede wszystkim w minerały oraz kilka witamin z grupy B.

chia deser

Nasiona chia 3 łyżki (około 36g) zawierają:

176 kcal

Białko – 5,6 – 6 g

Błonnik 13 g

Witamina B 3 Niacyna – 3,2 mg

Witamina B1 Tiamina – 0,22 mg

Kwasy Omega 3 – 6 318,72 mg

Kwasy Omega 6 – 2 082,60 mg

Wapń – 227,16 mg

Miedź – 0,33 mg

Żelazo – 2,78 mg

Cynk 1,65 mg

Fosfor – 341,28 mg

Cynk – 1,26 mg

Mangan – 0,8 mg

(Źródło: Nutritiondataself.com;  USDA National Nutrient data base)

Myślę, że chia najlepiej smakuje w daniach na słodko, stąd moja propozycja.

deser chia

Przepis dla 2-3 osób

składniki

3 łyżki nasion chia

1 szklanka mleka migdałowego

2-3 garście płatków migdałowych

1-2 garście liści mięty

1/2 słoiczka konfitury rabarbarowej

kilka kwiatów bzu (lilaka pospolitego) do dekoracji – opcjonalnie

Nasionka chia zalewamy mlekiem migdałowym i wstawiamy do lodówki na kilka godzin, mieszając w tym czasie 1-2 razy.

Listki mięty siekamy średnio-drobno.

W szklankach układamy wartwy: namoczonych chia, konfitury rabarbarowej, posiekanych listków mięty i płatków migdałowych. Ostatnią zostawiamy warstwę chia i dekorujemy płatkami migdałowymi, miętą i świeżymi kwiatami bzu.

Smacznego i Wszystkiego Najlepszego i Zdrówka dla Mam 🙂

bez

Rabarbar i Jego Pani Konfitura

rabarbar

 

Dzisiaj szukając informacji o rabarbarze dowiedziałam się, że jest to kolejny „owoc” czy warzywo, który posiada wdzięczną polską nazwę. Rabarbar to, ni mniej ni więcej polski… rzewień. Całkiem zgrabnie 😉

Zanim podzielę się z Wami moimi rabarbarowymi przepisami, napiszę kilka słów o tym „owocu” (piszę w cudzysłowiu, bo rabarbar  znajduje  zastosowanie głównie do deserów – jak owoce, choć sam pochodzi z rodziny rdestowatych, przez co powinien być zaliczany do ziół).

Jest rośliną tanią i łatwą w uprawie ogródkowej. Kwitnie wiosną i latem, a jeśli będziemy obcinali kwiaty, liście będą dorodniejsze i w większej ilości. Zbieramy liście o ogonkach dłuższych niż 20 cm, i nie więcej niż 1/3 liści z całej rośliny.

Możemy cieszyć się zbiorem rabarbaru od wiosny do zimy.

Pamiętajmy – w rabarbarze jadalne są tylko ogonki liściowe.

Rabarbar jest niskokaloryczny, ale w związku z tym, że jest niezmiernie kwaśny, jego smak równoważymy zwykle sporą ilością cukru. Na szczęście, dla tych co tego potrzebują, istnieją obecnie zdrowsze alternatywy dla cukru – ksylitol i stewia.

Rabarbar surowy – wartości odżywcze w 100g

16-21 kcal

Witamina C – 8-10 mg (13% dziennego zapotrzebowania)

Witamina K – 29,3 mcg (37%)

Wapń – 86 mg (9%)

Potas 290 mg (8%)

Pomimo, że rabarbar jest zasadotwórczy (+9), co powinno być jego pozytywną stroną, ma bardzo dużą zawartość kwasu szczawiowego, który usuwa z organizmu wapń i tworzy trudno rozpuszczalny szczawian wapnia, który z kolei może odkładać się jako kamienie nerkowe. Osoby w problemami układu moczowego, reumatycznymi czy artretycznymi (dna moczanowa) powinny raczej unikać rabarbaru. Badania wykazały, że już spożycie powyżej 10g rabarbaru dziennie może być nieprzyjemnie odczywalne przez wrażliwe osoby.

(źródło: http://www.nutritiondata.self.com; Irena Gumowska „Czy wiesz co jesz?”; Jamie Oliver „Jamie Oliver w domu”, http://www.wikipedia.pl)

rabarbar 2

 

Moje pierwsze wspomnienia dotyczące rabarbaru są raczej traumatyczne – kompot, zupa owocowo-rabarbarowa z rozgotowanym makaronem na przedszkolny obiad. Te doświadczenia na wiele lat blokowały moje kulinarne poszukiwania w jego okolicach. Dopiero, kiedy kilka lat temu zostałam poczęstowana plackiem rabarbarowym, smak ten mnie zainteresował i utkwił mi w pamięci. Próbowałam znaleźć dla niego miejsce w mojej kuchni i oto jest.

Dzisiaj – prościutki przepis na konfiturę rabarbarową, do wszystkiego – deserów, chleba, ciast. Oczywiście lekko kwaskowy.

konfitura rabarbar

Przepis

Składniki na 2 słoiki około 230ml

300 g obranych ogonków liści rabarbaru

80 g cukru

1 laska wanilii

1 łyżka soku z cytryny (opcjonalnie, żeby nie konfitura ciemniała)

Rabarbar delikatnie obieramy z wierzchnich włókien i tniemy na kawałeczki o maksymalnej grubości 0,5 cm. Laskę wanilii dzielimy w poprzek na 2 części. Przecinami wzdłuż na pół, wygarniamy ziarenka i wrzucamy do każdego słoika – nasionka z połówki laski i przekrojone pozostałości. W misce mieszamy pokrojony rabarbar z cukrem, i opcjonalnie z sokiem z cytryny, przekładamy po równo do słoików i zakręcamy, niezbyt mocno.

Słoiki stawiamy w zimnym piekarniku, na desce. Nastawiamy temperaturę 90 stopni i czekamy1-1,5 godziny. Można ewentualnie zwiększyć temperaturę do 120 stopni na ostatnie pół godziny.

Konfiturę najlepiej trzymać w lodówce około 2 tygodnie, do 1 miesiąca. Jeżeli chcemy otrzymać konfiturę, którą można przechowywać w szafce, trzeba będzie słoiki dodatkowo 1 lub 2 razy pasteryzować.

konfitura rabarbar2