Uprawa marchewek na balkonie

Pojemnikowa marchew odmiany Mercado de Paris. Uprawa z lat poprzednich.

Fajne takie marcheweczki, prawda? I jak łatwo można je samemu uprawiać. Wystarczy skrzynka, ziemia, nasiona, no i oczywiście słońce i woda. To ostatni dzwonek, żeby jeszcze w tym roku zdążyć z siewem.

Napiszę Wam dzisiaj jak od wielu lat uprawiam takie cudeńka w balkonowych pojemnikach. Po wieloletnich testach sprawdziłam, że w balkonowej uprawie pojemnikowej najlepiej sprawdza się krótka, ale pękata odmiana Mercado de Paris. Zwykłe odmiany, które mają długie korzenie, żeby osiągnęły przyzwoitą grubość, potrzebują znacznie głębszych pojemników od tradycyjnych skrzynek balkonowych.

Mercado de Paris w poprzednich latach, tym razem w drewnianej skrzynce.

Siew.

Wystarczy dość płaski pojemnik z pokrywką, np. taki po jedzeniu na wynos. Napełniam ziemią kompostową do 3/4 wysokości, równomiernie rozsypuję nasionka i opruszam je cienką warstwą ziemi, tak by były przykryte. Następnie porządnie zwilżam za pomocą spryskiwacza i kładę pokrywkę (nie przyciskając) i stawiam w ciepłym miejscu. Tworzę w ten sposób mini szklarenkę z lekką wentylacją – marcheweczki szybciej wykiełkują – będą miały ciepło i wilgotno.

Siewki gotowe do sadzenia.

Ziemia w pojemniku powinna być cały czas wilgotna, i w razie potrzeby powtarzam spryskiwanie.

Po kilku dniach, najwyżej po tygodniu, powinny zacząć kiełkować roślinki. Niech sobie rosną do wielkości takiej jak na zdjęciach – kiedy oprócz liścieni (liści zarodkowych) pojawi się chociaż jeden normalny listek.

Przesadzanie

Siewki delikatnie podważam za pomocą pikownika (patyczek o stożkowym kształcie) i wyciągam po jednym z pudełka, robię głęboki otworek w skrzynce i delikatnie przesadzam do ziemi, pomagając sobie narzędziem.

Sadzenie siewki do skrzynki za pomocą pikownika.

Siewki mają długie korzonki i najlepiej zrobić większą dziurkę, by przy wkładaniu korzonki na zawinęły się. Potem ostrożnie zasypuję otworek i lekko dociskam ziemię wokół roślinki.

Marcheweczki sadzę w odległości około 4 – 5 cm od siebie.

Skrzynka z siewkami.
Moje marchewkowe pole AD 2019

Pielęgnacja

Skrzynki stawiam w słonecznym miejscu i dbam o to by ziemia była wilgotna. W bardzo ciepłych okresach oznacza to czasem, że podlewać trzeba nawet dwa razy dziennie. Nawozić najlepiej naturalnie (tutaj kilka moich wpisów jak sama przygotowuję takie nawozy –> link ).

Marchewki zbieram wtedy, gdy uznam, że już odpowiednio wyrosły 😉 (tj. kiedy mają średnicę 3 – 4 cm) i zajadam jak rzodkiewki, albo wrzucam do zupy itd.

Narzędzia, ziemia, skrzynki itp.

Ziemia – najlepsza kompostowa, lekka. Czasem można kupić ziemię kompostową BIO. Uważajcie na ziemię do uprawy warzyw z dodatkiem nawozów sztucznych (ma chemiczny zapach i kolorowe grudki nawozu). Raz się nacięłam i teraz taką omijam z daleka.

Każdy ogrodnik ma swoje metody – ja do uprawy marchewek używam 40 cm skrzynek balkonowych z podstawkami (przydatne, żeby woda nie ściekała przy podlewaniu). Po kupieniu warto sprawdzić, czy skrzynki mają już dziurki w dnie, jeżeli nie, a tak jest najczęściej, drobić przynajmniej dwie dziurki do odprowadzania nadmiaru wody.

Do przesadzania, pikowania używam najczęściej takich mini narzędzi. Jak widać na fotce są już wiekowe i sfatygowane 😉 ale bardzo pomocne.

Od lewej: mini łopatka do przesadzania większych roślinek, np. większych pomidorów; na środku: pikownik bardzo pomocny przy malutkich siewkach; po prawej: druga mini łopatka, którą niedawno kupiłam w sklepie typu „szydło, mydło i powidło”.

Powodzenia w marchewkowej uprawie. Chętnie poznam Wasze doświadczenia w balkonowych uprawach. Czuwaj!

czas i 4 warzywa do balkonowej uprawy

Nawet nie wiem kiedy minął ponad miesiąc od poprzedniego wpisu. Czas gna niesamowicie szybko. Pędzę za nim , chcę go rozciągnąć. A on nic, jest bezwzględny, nieczuły, Tik, tak, cyk, cyk – i kolejna minęła chwila. Carpe diem – ale kiedy? Poza priotytetami nie zostaje czasu na cieszenie się chwilą. Znasz to z autopsji? Ty i ja , pewnie nie jesteśmy jedynymi, co tak czują. Tyle planów i pomysłów w głowie, które na zawsze zostaną niezrealizowane. Moje życie jest jak zdanie z listu motywacyjnego „mam zdolność nadawania priorytetów”, a może inaczej „moje dni to same priorytety – na głupoty nie zostaje mi czasu”. Choć muszę się przyznać, że te głupoty z czasem stają się priorytetami, bo ileż można robić ważnych rzeczy, czas na te mniej ważne też jest istotny – bo wtedy priorytetem staje się utrzymanie równowagi i odpoczynek i nierobienie nic. A czas mija i ucieka mi. Zostań, nie uciekaj, poczekaj, zatrzymaj się! A on nic, głuchy jest. Istnieje na niego jakiś sposób?

Lato to ogródek. Ogródek i praca, biurowa niestety, która tego roku mnie nie oszczędza, i właśnie dlatego coraz mnie mniej na blogu, co bardzo mi doskwiera.

Ogródek czy balkon,niestety, dla mnie stety, jest najważniejszy. Jeżeli nie dopilnujemy podlewania, okrywania, dokarmiania, rośliny nam zmarnieją i odwdzięczą się nam tyle co nic.

Warzywa do uprawy pojemnikowej – balkonowej:

  1. czosnek

Pamiętacie jak na jesieni sadziłam czosnek? (tutaj link) No to właśnie te ząbki wyrosły teraz na dorodne główki. Jakieś dwa tygodnie temu (w pierwszej dekadzie lipca) gdy łodygi zaczęły już przysychać, główki zostały wyciągnięte z ziemi.

Uprawa czosnku – doświadczenia z tego roku i poprzednich lat – odstęp pomiędzy posadzonymi ząbkami nie powinien być mniejszy niż 15 cm (główki rosną wtedy piękne i duże), czosnek nie przepada za zbyt wilgotną ziemią, najlepiej rośnie w przepuszczalnym, dobrze zdrenowanym podłożu. Czosnek uprawiam już trzeci sezon i zawsze sadziłam ząbki do ziemi pod koniec jesieni, zaraz przed przymrozkami. Ząbki były z normalnych, kupnych główek (ostatniej jesieni posadziłam ząbki z własnego czosnku z poprzedniego roku), z odmiany „ozimej” – trzeba znaleźć odpowiedniego sprzedawcę na bazarku, który wie co ma.

Czosnek z własnej, biodynamicznej uprawy jest znacznie bardziej aromatyczny i mocniejszy. Nie porównuje się do niego nawet czosnek z certyfikatem ekologicznym.

Czosnku jeszcze nie próbowałam uprawiać w donicach, ale powinien się udać. Donicę tylko trzeba osłonić podczas największych mrozów.

 

2. marchewka Mercado de Paris

Marcheweczki odmiana Mercado de Paris, którą z powodzeniem można uprawiać w donicach. Pękate, i krótkie, trochę przypominające wielkością rzodkiewki. Może ich kształt nie jest idealny, ale jakie dobre.

W tym roku, eksperymentalnie posiałam marchewkę w rozsadniku (plastikowy pojemnik po pomidorach koktajlowych 😉 ), a kiedy zrobiło się ciepło i sadzonki miały 4-5 cm zasadziłam je w dużej skrzyni i… wyrosły. Można też, to przetestowałam w jednym z poprzednich sezonów, posadzić tę odmianę w skrzynkach balkonowych. Jedynym mankamentem płytkich skrzynek jest to, że ziemia w nich szybko wysycha i trzeba pilnować odpowiedniego nawadniania naszych warzyw. Ziemię w takiej skrzynce warto przykryć np. skoszoną trawą, aby choć trochę zapobiec szybkiemu wysychaniu.

 

3. cukinia

Cukinie są bardzo żarłoczne (wymagają bardzo żyznej gleby)  i potrzebują dużo miejsca. Można je z powodzeniem uprawiać w dużej skrzyni. W tym roku posadziłam cukinie i dynie zbyt późno, i chyba w nieodpowiednim miejscu – nie mają wystarczająco dużo przestrzeni wokół i dlatego zbiory tego lata nie są imponujące. A bywało inaczej, ach!

Owoce cukinii, kiedy już się zawiążą, rosną bardzo szybko, a jak mają żyzne podłoże owocują fantastycznie, z jednego rośliny można mieć nawet jeden owoc tygodniowo. Do tej uprawy potrzebna jest spora skrzynia albo pojemnik.

 

4. fasolka tyczna szparagowa lub mamut

IMG_4458

Moja ukochana letnia fasolka. Tyczna. Uprawiam ją co roku od 4-5 lat. Teraz już wyrasta z ziarenek, które zostawiłam z poprzednich lat. W tym roku sprawdzam, czy daje radę rosnąć w dużej donicy. I tak, spokojnie na balkonie można posadzić taką fasolkę. Fasolka lubi żyzną i wilgotną ziemię. Dokarmiam ją kilka razy w sezonie – ekologicznymi nawozami lub ziemią kompostową.

Bardzo lubię tę odmianę, bo daje plony aż do pierwszych chłodów. Mięsista, słodka, bez łyka. Pięknie się rozrasta i może być użytkową odmianą pnączy. Wrażliwa jest niestety na wiatry. W tym roku wichury jej nie służyły, ale już dochodzi do siebie i powoli mamy jej na obiady coraz więcej. Lubię, poza tym, kiedy jej strąki natrafiają na jakąś przeszkodę i zawijają się wtedy dracznie.

Własne warzywa to wielka frajda. Polecam to wysztkim. Spróbujcie na własnych balkonach. Czuwaj!