Wegański „smalczyk” czyli dawanie radości

img_4796

powiedział Atiśa

Weź:  1,5 szklanki ugotowanej białej fasoli, pół dużej cebuli, pół winnego jabłka, trzy bulwy topinambura (opcjonalnie), dwie garście suszonego majeranku, sól, pieprz do smaku, łyżkę oleju kokosowego, 1 łyżkę oleju do smażenia, 2 średnie słoiki, kawałek płótna, ozdobny sznurek i masz gotowy wyjątkowy prezent dla bliskiej osoby,

bo szczęście oparte na szczodrości i dawaniu jest jednym z najpiękniejszych doświadczeń jakie może dać nam życie. Kiedy bezinteresownie mogę sprawić komuś przyjemność, podzielić się zrobionymi własnoręcznie przetworami, podarować drobiazg, o którym ktoś marzy, dla mnie jest to najpiękniejsza chwila. Ofiarowanie obrazka z własnoręcznie wykaligrafowanym, inspirującym hasłem też może być cudownym gestem.

Szczodrość poświęconego czasu, uwagi, zainteresowania, ponad szczodrością pieniędzy. Zawsze wolałam ofiarowywać tego rodzaju prezenty. Kilka wspólnych chwil, niespodzianka w postaci posprzątanego ogródka, nieoczekiwana wizyta z pizzą – czyż takie prezenty nie są dla nas najmilsze? „Najwyższą Szczodrością jest Dawanie Radości” – powiedziane przez Atiśię, średniowiecznego, indyjskiego mistrza i uczonego, te słowa inspirują mnie i nakręcają do podejmowania wysiłku.

Jak już pewnie zauważyliście, jestem zwolenniczką drobnych kroków i czynów, ponad ogromnymi skokami i rewolucjami. Tutaj też drobiazgi mogą mieć znaczenie, i na zbliżający się Dzień Babci i Dzień Dziadka, przekażę ważną dla mnie myśl,  pamiętajcie o malutkich, codziennych czynach, to one dają szczęście nam i naszym bliskim.

img_4814

Samo przygotowanie „smalczyku” jest dość proste. Cebulę , topinambur (obrany) i jabłko (ze skórką, co dodaje trochę koloru i faktury) kroimy w drobną kosteczkę (do pół cm). Na patelence rozgrzewamy masło kokosowe i olej, wrzucamy cebulę i smażymy przez około 5 minut, na wolnym ogniu, często mieszając, potem dodajemy jabłko i topinambur i garść suszonego majeranku. Smażymy, znowu często mieszając, i znowu na wolnym ogniu, i jeszcze przez 5-10 minut, aż cebulka będzie złoto-brązowa (pamiętacie utwór The Stranglers o tym tytule? Muzyka przepiękna, ale tekst o zdarzeniach zupełnie nieadekwatnych do tego wpisu). Podczas smażenia cebulki, miksujemy fasolę w malakserze, albo innym robocie kuchennym, na gładką lub mniej gładką masę. Podczas miksowania dodajemy pozostałą część majeranku, sól, pierz do smaku. Kiedy podsmażone składniki trochę przestygną, mieszamy je ze zmiksowaną fasolą. Przekładamy do słoików i gotowe. Jemy, mniam, można z chrzanem lub musztardą, na chlebie lub plasterku surowego topinambura. W lodówce przechowujemy przez kilka dni.

img_4824

SMOOTHIE PO POLSKU – dla zdrowotności

Mamy początek wiosny, a przeziębienia nie odpuszczają. Zdradzę Wam moją tajemnicę – ja od kilku lat w ogóle nie choruję. Grypy, anginy przewalają się jak huragany z lewa na prawo, i nazad, a ja nic. Jaki jest mój sekret? Dużo, dużo witamin  – dużo chrzanu, jabłek, kaszy jaglanej. No i, jak już pewnie zdołaliście się domyślić – nie jem mięsa. Moment przejścia na wegetarianizm zaczęłam ostatnio wiązać z faktem pozostawania z daleka od choróbsk.

16

Każdy sposób na dostarczenie organizmowi witamin i minerałów jest dobry, a podobno najlepszy to zmiksowana zupa, albo smoothie, w takiej formie jedzenie jest najlepiej przyswajalne. No i właśnie dziś o smoothie po polsku – czyli koktajl warzywno-owocowy. W mojej propozycji wszystkie składniki rosną w Polsce, i suma sumarum taki koktajlik, będzie dla nas niedrogi. Nie ma w moim smoothie nic egzotycznego. Wszystko Made in Poland. Zachęcam do spróbowania co nasze, krajowe rolnictwo jest w stanie ofiarować. Jak ktoś ma ogród, lub ogródek, wiele ze składników może wyhodować sobie sam. 😉

Sekretnym składnikiem jest w mojej propozycji chrzan. Stary, dobry, polski, ostry chrzan. Najlepiej zetrzeć go samemu, albo kupić starty w dobrym sklepie – uwaga czytajcie etykiety, i sprawdzajcie co w środku. Mam taki sklepik, w samym sercu miasta, który oferuje chrzan przygotowywany przez rolnika. Taki, że głowę urywa i bez zbędnych dodatków – w tym cukru.

17

Mój koktajl ma również wersję wzbogaconą, czytaj: dla sportowców, z dodatkiem kaszy jaglanej.

Przepis na 700ml niedrogiego koktajlu

2 średnie jabłka, ze skórką, bez środków (albo z, jak kto lubi) rozdrobnione na kawałki

pół średniego ogórka zielonego (około 75g)

2 łyżki kopiaste ugotowanej kaszy jaglanej (około 50g) – jeżeli ktoś chce mniej gęsty można wziąć mniej, lub wogóle

3 łyżeczki chrzanu tartego

2 łyżeczki suszonej mięty, może być taka z herbatki miętowej, lub garść świeżej

1-2 łyżeczki octu jabłkowego (prawda, zdrowy jest i trzeba go pić, jak najbardziej można samemu przygotować taki ocet, tylko, że nastawiamy 3 tygodnie wcześniej)

2 szklanki wyciśniętego soku jabłkowego, lub po prostu wody

Wszystko to do blendera i miksujemy, aż nasze smoothie będzie miało pożądaną konsystencję. I pijemy na zdrowie. A! I jeszcze, jeżeli akurat kwitną jabłonie możemy nasz koktajl udekorować tymi jadalnymi kwiatami.

 

Pomarańcze zaskakująco inaczej

Sałatka z pomarańczami – to właśnie moje pierwsze kulinarne wspomnienie z Sycylii. Nie tradycyjnie – na słodko, ale wytrawnie, z oliwą i warzywami, jako przystawka do kolacji. Na ten włoskiej wyspie właśnie tak jedzone są pomarańcze – jak pomidory, bo jest tam ich  chyba więcej niż pomidorów,

 

IMG_2772

Zacznijmy jednak od początku. Uprawa pomarańczy na żyznej, wulkanicznej, sycylijskiej ziemi nadaje tym owocom niepowtarzalny charakter. Owoce nieprzesadnie słodkie, dobre są do deserów, jak i dań wytrawnych. Niezwykłość sycylijskich pomarańczy bierze się też z wyjątkowego klimatu wyspy.

 

IMG_3252

Zimą, kiedy owoce nabierają charakteru – dni są dość ciepłe 10-15 stopni, nocą temperatura spada poniżej 5 stopni. Dzięki temu, oraz bogatej, żyznej, wulkanicznej glebie czerwone odmiany – Tarocco i Moro są wyjątkowe, i właśnie pod wpływem różnicy temperatur pomiędzy dniem a nocą, przebarwiają się na tak piękny czerwony kolor. Ich uprawy przenoszone w inne rejony Europy, nie dają owoców o podobnych walorach smakowych.

 

Sezon zbioru sycylijskich pomarańczy trwa od listopada do maja. Dlatego właśnie w tej chwili warto kupować i jeść te owoce, kiedy naszym organizmom zaczyna brakować tak potrzebnej witaminy C – dla odporności, dla oczu, kości i ochrony przeciwnowotworowej.

IMG_3787

trochę Sycylii w pracy

Warto przypomnieć to takiego zawierają pomarańcze (według http://www.nutritiondata.self.com) jeden owoc o wadze około 140 g to tylko 70 kcal, ale aż 83 mg witaminy C (tyle co polecane dzienne zapotrzebowanie),  12% dziennego zapotrzebowania na kwas foliowy, 7% potasu, 6 % na Tiaminę (witaminę B1), 6% wapnia, 4% magnezu i kwasu pantotenowego oraz w mniejszych ilościach, około 1-2%,  m.in. niacyny (witaminy B3), ryboflawiny (witaminy B2), miedzi, fosforu, witaminy E.

Sałatka, którą dzisiaj proponuję, to zaskoczenie dla podniebienia. Połączenie pomarańcza-dymka-oliwa, jest idealnie harmonijne. Składniki wzajemnie się uzupełniają i podbijają, wspólnie tworząc smak oddzielnie nieosiągalny. Myślę, że mistrzowskim jest połączenie delikatnej słodyczy pomarańczy z ostrością dymki. Bez szczypioru, smak pomarańczy jest płaski, dymka cudownie podbija owoc. Spróbujcie przygotować tę sałatkę, która zrobiła na mnie tak piorunujące wrażenie. Taka przystawka może być podana nawet podczas wykwintnego przyjęcia – Wasi goście będą pod wrażeniem zaskakującego połączenia smaków.

 

IMG_3765

lunch prosto z Sycylii

Sama ostatnio uzależniłam się od niej, i często przygotowuję sobie taką sałatkę do pracy. Dzięki niej wracam myślami do pomarańczowych sycylijskich gajów Państwa Valenzianich. Sałatka zrobiona rano, jest w stanie przetrwać do pory lunchu, nawet bez lodówki, w dobrym stanie.

Dziewczyny, fotografki, blogerki, z którymi byłam na Sycylii (tutaj wpis o tej wyprawie ==>link), również pod wrażeniem tych owoców, przedstawiły też swoje wersje sałatek. Propozycja Kasi (==> link) i Klaudyny (==>link). To ciekawe jak różnie zinterpretowałyśmy te same smaki.

Sałatka pomarańczowa (proporcje dla 4 osób)

3-4 pomarańcze (najlepiej czerwone sycylijskie odmiany Tarocco, Moro, Sanguinello)

2-3 różyczki kalafiora romanesco (zielony)

szczypior z 1 cebulki dymki

1 liść kopru włoskiego (fenkuła)

1-2 łyżki dobrej oliwy Extra Vergine

(robiąc sałatkę do pracy, często sałatkę posypuję dodatkowo garścią, mniejszą lub większą pestek słonecznika)

Obieramy pomarańcze i kroimy w poprzek. Jeżeli pomarańcze mają grube abedo, pomarańcze można wyfiletować (mnie osobiście grube abedo nie przeszkadza). Skórkę po obraniu nie wyrzucajcie, tylko dorzućcie do herbaty, świeża lub ususzoną.

Kalafior kroimy na kawałki nie przekraczające wielkością orzecha laskowego, możemy też porwać ręcznie różyczki, jeżeli mamy tyle cierpliwości, tniemy szczypior z dymki, koper włoski koimy na cienkie piórka.

IMG_3733_1

Na talerzach układamy najpierw pomarańcze, na nich fenkuł, kawałki kalafiora, na koniec szczypior z dymki i skrapiamy oliwą z oliwek. Myślę, że najlepiej odstawić sałatkę na conajmniej pół godziny, a najlepiej godzinę, żeby smaki przegryzły się, i smacznego 😛

 

 

 

 

 

To nie koniec czyli uprawa warzyw w warunkach zimowych

Pomimo temperatur wskazujących raczej na sezon jesienno/zimowy, Miejska Farma nie śpi. Gdy na dworze chłód, w domku jest ciepełko, dlatego burak liściowy i natka pietruszki awansowały na stanowisko okienne. Zanim nastały większe przymrozki wykopałam boćwinę i bietolę (odmiana buraka liściowego), obcięłam 2/3 liści i zasadziłam w krótkich skrzynkach balkonowych (na każdym parapecie mieszczą się po dwie). Operację tę wykonałam około dwa tygodnie temu i jak na razie roślinki przyjęły się i wypuszczają nowe listki. Ha! Będzie co jeść.

IMG_2108

Natka pietruszki, też przeżyła przesadzanie z ogródkowych warunków, rośnie tylko jakoś rachitycznie, pewnie z powodu braku światła, ale z drugiej strony listki stały się delikatniejsze w smaku, co ma swoje zalety.

IMG_2116

W mojej zimowej, okiennej Miejskiej Farmie znajdują się jeszcze: rozmaryn, imbir, burak z liśćmi i ostatnio dołączył seler.

Jeżeli znajdziecie w lodówce podwiędnięty burak, który zaczął wypuszczać listki, nie wyrzucajcie go, tylko znajdźcie mu wygodną doniczkę z ziemią i zróbcie mu miłe stanowisko. Po kilku dniach listki zaczną rosnąć. Kiedy uznacie, że są już wystarczająco duże można je wykorzystać do sałatek, do kanapek czy jako dodatek do duszonych dań. Pamiętajcie o częstym podlewaniu, bo burak szybko chłonie wilgoć.IMG_2214

 

Imbir bardzo szybko zaczyna kiełkować. Można wtedy podobnie jak buraka, wsadzić do doniczki z ziemią. W tym roku eksperymentuję z imbirem po raz drugi. Poprzednio trochę przesuszyłam roślinkę i dlatego zbiory nie były imponujące. Teraz postaram się bardziej. Kawałek kłącza z kiełkiem włożyłam już do doniczki i widzę, że wychyla już się powyżej powierzchni ziemi. Imbir potrzebuje żyznej ziemi i trzeba pamiętać o częstym nawadnianiu, bo lubi wilgotno. Kiedy roślina porządnie się rozrośnie wykopuje się z doniczki część kłącza. a resztę z powrotem do ziemi, by imbir rósł dalej. Będę wam zdawała sprawozdanie jak rośnie.

IMG_2225

A najnowszy na oknie seler, to korzeń, który jakoś gdzieś się zaplątał z tyłu w lodówce i zaczął wypuszczać listki. Na początek włożyłam go do miseczki z wodą, a po kilku dniach znajdę mu jakąś fajną i przytulną doniczkę.

IMG_2222

Jak widzicie, dla mnie zima nie jest okresem bezczynności i w oczekiwaniu na sezon ogródkowy kontynuuję swoje ogrodnicze zajęcia. Czuwaj!