Pesto z własnego ogródka – przynajmniej w dużej części

pesto z mniszka i miety

Dzisiaj propozycja z wiosennej kuchni sezonowej – pesto z mniszka lekarskiego, liści rzodkiewki i mięty – uniwersalna pasta, flagowe danie kuchni włoskiej, tym razem w innej, bardziej lokalnej, swojskiej odsłonie.

Kuchnia włoska, jej prostota, historycznie wywodzi się z nieskomplikowanej kuchni biedaków, w której wykorzystywane były składniki występujące obficie na polach i w ogrodach. Wiele włoskich gospodyń, które do tej pory w swoich rodzinach są wyroczniami kulinarnymi, stosowało w swoich daniach jadalne rośliny uważane za chwasty, czy części roślin, które po prostu wyrzucamy. Dzisiejsza propozycja to hołd dla tych wszystkich babć (wł. Nonne), na których opiera się fantastyczna włoska kuchnia (wł. Cucina Italiana), to wariacja na temat pesto, którego klasyczna wersja to oprócz oliwy, przede wszystkim bazylia, orzeszki piniowe, czosnek i ser pecorino, ale poszukując alternatyw dla sklepowych propozycji doszłam, metodą prób i błędów, do mojej dzisiejszej wersji. Poza tym, to jedzenie iście ekonomiczne wykorzystujące bogactwo naszych zachwaszczonych trawników, niewykorzystanych liści po rzodkiewkach, resztki miętowych listków. Oczywiście pamiętajcie, aby zbierać liście zawsze z czystych miejsc. Poszukajcie zaprzyjaźnionych trawników, których właściciele nie podsypują chemicznymi nawozami.

Muszę się Wam przyznać, że pesto, zarówno zielone jak i czerwone jest jednym z obowiązkowych produktów w mojej lodówce, bo zastosowań zawsze ma wiele, od oczywistego dodatku do makaronu, przez dodatek do gotowanych warzyw, aż po aromatyczne smarowidło na grzanki czy kanapki.

Zbierając listki na pesto spotkałam w ogródku śliczne niezapominajki i dzięki temu stały się częścią mojej historii.

W związku z tym, iż rzeczone pesto zawiera migdały (spokojnie mogą zastąpić drogie orzeszki piniowe), oto lista tego co znajdziecie w ilości jaką użyłam (spójrzcie jakie zdrowe!):

Migdały blanszowane 100g (3/4 kubka)

580 kcal

Błonnik 10,4 g (42% dziennego zapotrzebowania)

Białko 21,9 g (44%)

Witamina E – 24,7 mg (124%)

Witamina B1 Tiamina – 0,2 mg (13%)

Witamina B2 Ryboflawina – 0,6 mg (33%)

Witamina B3 Niacyna – 3,7 mg (18%)

Kwas foliowy – 30 mcg (8%)

Wapń – 216 mg (22%)

Żelazo – 3,7 mg (21%)

Magnez – 275 mg (69%)

Fosfor – 480 mg (48%)

Potas – 687 mg (20%)

Cynk – 3,1 mg (21%)

Miedź – 1,2 mg (58%)

Mangan – 2,2 mg (112%)

(źródło: nutritiondata.self.com)

 

pesto z mniszka

Pesto z migdałów, mniszka lekarskiego, liści rzodkiewki i mięty

(otrzymamy 1 słoik pesto – około 0,25 ml)

składniki

1 szklanka młodych liści mniszka lekarskiego – mlecza (z roślin, które jeszcze nie kwitły – nie są gorzkie)

1 szklanka młodych liści rzodkiewki

1 szklanka listków i delikatnych łodyżek mięty

1/2 szklanki oliwy z oliwek Extra Vergine

1/2 łyżeczki soli (proponuję różową himalajską)

3 łyżki soku z cytryny

Listki dokładnie myjemy i suszymy. Wszystkie składniki wrzucamy do malaksera i miksujemy kilka minut. Można też klasycznie, w moździerzu. Ucieramy partiami i mieszamy w słoiku, chyba, że jesteście szczęśliwymi posiadaczami ogromnego moździerza.

Pesto przechowywać można przez tydzień w lodówce, jeżeli zalejemy jeszcze oliwą, wytrzyma kapkę dłużej. Nie zapominajcie o pesto 😉

cytrusowa Sycylia

Sycylia właśnie stała się jednym z moich miejsc na Ziemi.

Pierwszy tydzień lutego spędziłam na tej największej włoskiej wyspie, w towarzystwie kilkunastu szalonych kobiet. Planowaliśmy rodzinnie, co prawda, zimowy wyjazd w Bieszczady, ale skuszona przez Kingę z greenmorning.pl, postanowiłam wybrać się na babski wypad pod hasłem „Fotograficzne spa”.

Co tu dużo pisać. Wszystko było fantastyczne. Gospodarze, program, organizacja, jedzenie, towarzystwo – wszystko tip top. Kiedy tyle podobnych, a zarazem innych osobowości spotka się w magicznych okolicznościach pomarańczowych sadów – w pamięci mogą pozostać jedynie cudowne wspomnienia.

Dziękuję Wam Sylvio, Claudio, Justyno, Andreo, Monico, Kingo, Magdo, Aniu, Aniu, Edyto, Dominiko, Doroto, Iwono, Jadwigo, Kasiu, Klaudyno, Olimpio. Bez Was Sycylia nie byłaby tak wspaniała.

Dla mnie, od dzisiaj, Sycylia będzie kojarzyła się z fantastycznymi sadami cytrusowymi, cudownymi, otwartymi ludźmi, zamieszaniem targu w Catanii, fantastycznym jedzeniem i budzącym respekt wulkanem. Mój pobyt był zbyt krótki, by zobaczyć wszystkie atrakcje. Skoncentrowana byłam przede wszystkim na fotografii bogactwa jedzenia i rolnictwa Sycylii, której głównym produktem są cytrusy. Moim największym zaskoczeniem były wytrawne potrawy z wykorzystaniem pomarańczy.

Zawsze kojarzyłam te owoce z deserami, a ogólniej daniami na słodko. Jakże zadziwione były moje oczy kiedy do obiadu podana została sałatka z pomarańczami, dymką i oliwą. A podniebienie było jeszcze bardziej zdziwione tym świetnie skomponowanym smakiem. Fantastyczne, powiadam Wam.

Ale niech o sycylijskiej podróży najlepiej opowiedzą moje zdjęcia:

Cytryny przez wiele lat były najczęściej uprawianymi cytrusami na Sycylii, ale od czasu kiedy ceny tych owoców znacznie spadły sady dziczeją, a drzewa idą pod topór. Uprawy zastępowane są często przez avocado.

Idąc za głosem rozsądku – avocado stało się przecież bardzo popularnym owocem, takich sadów powstaje coraz więcej. Podczas mojej wyprawy odwiedziłam z dziewczynami jeden z nich, prawdopodobnie jeden z pierwszych na Sycylii. Najstarsze drzewa miały przeszło sto lat, i zasadzone były przez ojca, a może nawet i dziadka, właściciela tego cudownego miejsca.

avocado

Zwiedzanie Catanii.

W najbliższym nam, dużym mieście spędziłīśmy tylko jeden, pierwszy dzień. Był on, dlatego, wykorzystany do maksimum. Dzień w Catanii zaczął się dwugodzinnym spacerem po lokalnym targu ze wszystkimi skarbami, jakie sycylijska ziemia i morze mogą wyczarować.

Jak zawsze, znalazłam cudownie świeże włoskie warzywa, i zabójcze ceny, w porównaniu do naszych zimowych sklepów. (świeże karczochy w cenie 30-50 centów za sztukę.)

Targ rybny robił wrażenie, choć jestem wegetarianką i strasznie szkoda mi było tylu rybek,  w takim świetle stanowiły przepiękny obraz.

IMG_2471

sardele i sardele – istockphoto

Targ rybny. Wszyscy panowie bardzo chętnie pozowali do zdjęć, wręcz sami zapraszali mnie bym uwieczniła aparatem a to najstarszego sprzedawcę, czy sfotografowała naprędce zainscenizowaną scenkę rodzajową 😉

Św. Agata

W tygodniu naszego pobytu, właśnie trwały przygotowania do Święta św.Agaty, najważniejszej festy na Sycylii.

Historia Św. Agaty (w bardzo dużym skrócie): dziewczyna, która postanowiła pozostać dziewicą, nie chciała wyjść za mąż za wysoko postawionego Rzymianina. W ramach kary obcięto Agacie obydwie piersi. To cała opowieść. Teraz najbardziej populanym ciastkiem na Sycylii są „cycuszki św.Agaty”, deser naprawdę wygladający jak kobieca pierś – z wisienką na czubeczku.

Na procesję z relikwiami św. Agaty, każda dzielnica Catanii przygotowuje swoje świece – ciężkie instalacje niesione przez kilku silnych mężczyzn. Próby przemarszu odbywają się przez kilka dni poprzedzających święto.

swagata

Strój na procesję, do kupienia.

IMG_2509

i coś dla milusińskich. Pan Baloniarz.

IMG_2528

Catania:

IMG_2570

Miasto u podnóża wulkanu

IMG_2577

W ogromnym miejskim parku rośnie gigantyczny, tajemniczy fikus, który mi się skojarzył z organicznym monstrum. Miałam wrażenie, że zaraz zacznie się poruszać i wchłonie mnie i wszystkich uczestników naszego spaceru. W całym parku porozsypywane były kilogramy konfetti – taka zabawa to również część przygotowania do fiesty.

IMG_2596

No i na koniec to co najlepsze. Cudowne pomarańcze, magiczne sady, niekończące się spacery, których nigdy nie miałyśmy dość, na ekologicznej farmie moich gospodarzy: InCampagna.

IMG_3366

myślę, że na tym nie zakończę mojej znajomości z Panią Sycylią. Tymczasem, ciao Sicilia.