Pierwszy tydzień stycznia. Sylwestrowe brokaty już opadają, zabawy cichną i wracamy do normalnego życia. W pierwszych dniach nowego roku w przestrzeni dominuje temat celów, postanowień. Zastanawiałam się ilu z nas udaje się zrealizować noworoczne deklaracje.
Osobiście raczej nigdy nie wiązałam żadnych swoich postanowień ze zmianą daty w kalendarzu, były to raczej decyzje stopniowe, które dojrzewały w czasie, by osiągnąć ciężar gatunkowy i pojawić się. Gorzej mam zawsze z trzymaniem się tych deklaracji. Tutaj chyba nie jestem wyjątkiem. Wiele z ambitnych zamierzeń rozmywało się w realiach dnia codziennego, żeby nie powiedzieć otwarcie, w lenistwie. Może i dla mnie przyszedł moment, żeby podnieść rękawicę i postawić sobie cele, które chciałabym w 2017 roku zrealizować. Kilka z nich jest na pewno dość ogólnych i wydawałoby się łatwych do realizacji, ale nawet nr 5 „być cierpliwa” może być dość karkołomne by tego dotrzymać.
W każdym razie będę się starać i mam kilka pomysłów, co mogłoby mi w tym pomóc.
- Wielkie zmiany składają się z małych kroczków, dlatego działać powoli ale do przodu. Jeżeli obieramy za cel trudny problem, np. więcej ruchu, może zacząć od pokonywania na piechotę, zamiast windą, jednego piętra, potem dwóch, itd. Z czasem drobne decyzje doprowadzą nas do czegoś dużego i znaczącego.
- Nie porzucać celu pomimo niepowodzenia w trakcie roku.”Nie od razu Rzym zbudowano”
- Codziennie widzieć to co postanowiałam (karteczki na widoku), by pomogło mi trwać.
Chętnie poznam Wasze doświadczenia z dotrzymywaniem noworocznych postanowień.
Pozdrawiam Wszystkich i trzymam kciuki za Was i za siebie. Czuwaj!
PS. Zapomniałam o najważniejszym postanowieniu – KOŃCZYĆ TO, CO ZACZYNAM ! Dla mnie to chyba najważniejsze.