Sprawy ważniejsze niż pasta z karczochów, czyli post zaangażowany

 

Głupio tak zaczynać, ale ten wpis miał mieć inny wstęp. Po wczorajszych wydarzeniach w Brukseli, jednak nie umiałabym napisać o niczym trywialnym. Na kilka dni przed Świętami Wielkanocnymi wszędzie tylko baby, mazurki i zajączki. Ja tak nie mogę. Opublikuję przepis, ale wstęp do niego nie będzie niczym wesołym. Dla mnie to coś w rodzaju requiem dla tych co wczoraj zginęli w Brukseli i wszystkich innych ofiar zamachów terrorystycznych na całym świecie. Tekst będzie taki, jak naprawdę jest. Obok lukrowanego świata z kolorowych czasopism jest wiele cierpienia i nie potrafię przejść obok tego obojętnie.

Wczoraj zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy publikowanie lekkich i beztroskich tekstów o ptaszkach, listkach i wiosennym wietrzyku, w obliczu tragedii, jest przejawem egoizmu czy krótkowzroczności. Wielokrotnie, już znacznie wcześniej, pojawiały się u mnie refleksje, że w takiej sytuacji jak wczoraj, świat powinien zamierać w bezruchu, a wszelkie trywialne i nic nie znaczące sprawy zostać odsunięte na drugi plan. Tak się jednak nie dzieje. Mam wrażenie, że ilość ofiar, jaka by nie była, nie ma żadnego znaczenia. Życie toczy się dalej, kolejne wpisy o pięknych ciastach i innych wiktuałach, pojawiają się z szybkością światła, jakby nikogo nie obchodziło jak te wydarzenia wpłyną na kształt naszego przyszłego świata.

Wczoraj zadałam sobie pytanie, czy ja też tak potrafię? Otóż nie. Muszę napisać kilka słów o tym co właśnie czuję. O świecie, Europie, ludziach.

Pojawiły się takie okoliczności, że nie czas na sentymentalizm. Hasła napisane kredą, flaga na zdjęciu profilowym, zapalone świece, pochody czy kolorowe zdjęcie na Instagramie nie wystarczą. Dzisiaj potrzeba czynu. No tak, ale co my, mali, pojedynczy ludzie, możemy zrobić w takich okolicznościach. Wydaje nam się, że nie możemy nic, dlatego robimy swoje, publikujemy przepisy, piękne zdjęcia i liczymy na to, że odpowiednie służby wszystko za nas zrobią. Kiedy tak będziemy czekać, może okazać się, że nasz świat właśnie się skończył. Pewnego dnia, kiedy otworzymy drzwi zobaczymy rzeczywistość, która będzie dla nas szokiem. W niektórych krajach Europy ten świat już się pojawia. Kobiety molestowane na ulicy, podczas gdy policja odwraca głowę, nauczyciel, który nie może dzielić się informacją o uczniach otwarcie cieszących się z zamachów, dziennikarze, którym narzuca się co mają pisać, przemilczanie faktów, nierówne prawa dla obywateli, strach przed podróżowaniem, a nawet wyjściem na spacer po rodzinnym mieście.

Apeluję dlatego do wszystkich czytelniczek i czytelników, bądźcie krytyczni, czytajcie, bądźcie czujni, działajcie kiedy tylko można zrobić cokolwiek, podpisujcie petycje, nie pozwalajcie zaklejać sobie ust w imię toksycznej poprawności politycznej, mówcie i przekazujcie dalej sprawdzone fakty, poznawajcie historię, tę bliską i starożytną. Nie mówię Wam co myśleć, w co wierzyć, proszę tylko używajcie swoich mózgów, miejcie odwagę poddawać w wątpliwość to co słyszycie. Bądźmy obywatelami, nie konsumentami.

Przygotowując tę pastę z karczochów pomyślcie o tym co chciałam Wam przekazać.

Pozdrawiam wszystkich, życzę Spokojnych Świąt i Wesołego Alleluja.

IMG_4149

 

PRZEPIS

składniki

pół szklanki serc karczochów, ugotowanych lub w oliwie

pół szklanki ziaren słonecznika

pół szklanki posiekanej natki pietruszki + 1 łyżka do posypania następnego dnia

pół łyżki oliwy z oliwek (jeżeli serca karczochów były samodzielnie ugotowane lub w sosie własnym)

łyżka soku z cytryny,

sól, pieprz, suszona ostra papryczka (może być w proszku)

opcjonalnie:

2-3 bulwy surowego topinambura

lub połowa surowego, średniego korzenia selera

IMG_4170

Ziarna słonecznika rozdrobnijcie w malakserze na mączkę, lub drobną kaszkę. Serca karczochów włóżcie do miski i rozgniećcie widelcem, dodajcie rozdrobnione ziarna słonecznika. Dodajcie oliwę, chyba że karczochy były w oliwie, wtedy nie ma takiej potrzeby. Dodajcie natkę pietruszki, sok z cytryny, a następnie sól, pieprze i jeżeli lubicie ostre (bo ja tak) doprawcie ostrą papryczką. Taka pasta powinna „przegryźć” się przez noc w lodówce. Po nocy polecam dodać startą na grubej tarce surową bulwę topinambura, lub ćwiartkę korzenia selera. Podawajcie na pełnoziarnistym pieczywie i posypcie świeżą natką pietruszki.

W wersji diety paleo pastę polecam jeść na krążkach surowego topinambura (tutaj wykorzystamy pozostałe 2 bulwy) lub kawałkach surowego korzenia selera.

IMG_4189

Pasty z karczochów używam często zamiast masła, przygotowując kanapki do pracy, na wierzch posypuję tarty na grubej tarce topinambur lub seler.

Na na śniadanie Wielkanocne taką pastę można wykorzystać do faszerowania jajek.

PS. w przygotowywaniu pasty wykorzystałam natkę pietruszki z mojej uprawy parapetowej.

IMG_4176

2 myśli w temacie “Sprawy ważniejsze niż pasta z karczochów, czyli post zaangażowany

  1. olimpia34 pisze:

    Brak mi słów na to co się dzieje na tym „pięknym ” świecie! Boje się podróżować, boje się o córkę gdy jest w szkole boje się gdy czytam o kolejnych zamachach, które niby daleko ode mnie a jednak mogą zdarzyć się i u mnie.
    Życie w poczuciu strachu i bezsilności sprawia, ze stajemy się ofiarami nawet wtedy gdy dochodzi do ataku w innym mieście czy kraju! Ale tak jak piszesz musimy być czujni i nie dać się oszukać fałszywymi wiadomościami tylko prawda może zmienić ten okropny chaos jaki funduje sobie ludzkość! I na koniec dodam tylko, ze pięknie sfotografowalas ta pastę 😉

    Polubienie

Dodaj komentarz